sobota, 11 kwietnia 2015

"Ogród Kamili" Katarzyna Michalak

„Ogród Kamili” Katarzyny Michalak otwierający kwiatową trylogię znalazł się w moich rękach właściwie przez przypadek i o mały włos uniknął losu powieści, po które sięgnęłam tylko po to by już na zawsze je porzucić. Nie przepadam za książkami obyczajowymi. Są dla mnie zbyt statyczne, przewidywalne i nie potrafię się w nich zatracić. Dałam jej jednak szanse, a ona odwdzięczając się ukazała mi swoje wnętrze, które pozostawiło mnie z prawdziwą mieszaniną myśli.

Kamila ma 24 lata. Niepotrafiąca odważyć się na usamodzielnienie najchętniej zamyka się w swoim pokoju z książką i liże rany po swojej nieszczęśliwej i burzliwej miłości sprzed 8 lat, oraz pisze meile do nieszczęsnego ukochanego zwierzając mu się ze swojego życia, trosk, radości i uczuć. Pewnego dnia postanawia zmienić coś w swoim życiu, opuścić ciotkę u której zamieszkała przed laty po śmierci matki. Niedoświadczona dziewczyna cudem unika jednak zatrudnienia u człowieka zajmującego się handlem ludźmi, aby wpaść prosto w pułapkę zastawioną przez mężczyznę, którego kiedyś kochała. Nieświadoma sytuacji, w której się znalazła zaczyna nową pracę i nowe życie. Jakimi pobudkami kieruje się jednak jej wybawca? Czy rzeczywiście chodzi jedynie o wybaczenie? 

Początkowo miałam dość spore wątpliwości czy książka ta przypadnie mi do gustu. Po tak długim obcowaniu z fantastyką, lub innymi powieściami noszącymi jej znamiona, nagłe zakotwiczenie w rzeczywistości mogłoby niekorzystnie odbić się na moim odbiorze. „Ogród Kamili” ma w sobie jednak coś z baśni – choć traktuje o rzeczach nader przyziemnych, każde wydarzenie rozgrywające się na łamach powieści owiane jest pewną różaną magią. Na jej kojących właściwościach poznałam się jednak dopiero po kilkudziesięciu stronach pełnych irytacji na  niemrawą akcje, niezdecydowanych i nijakich bohaterów i pełne egzaltacji przemyślenia. W miarę upływu czasu powieść zyskiwała jednak moją sympatię.

Kamila zahukana 24- latka żyjąca wciąż na rachunek cioci, decydując się wziąć w końcu życie w swoje ręce przestała denerwować, a jej determinacja, miłość do książek i róż prawdziwie mnie ujęła, na duży plus zasłużyli także reprezentanci płci przeciwnej – Jakub i Łukasz. W pierwszym momencie sposób wykreowania ich postaci odrzucał mnie bardziej niż główna protagonistka. Kiliński zachowywał się niczym rasowy stalker, kontrolując życie dziewczyny, a co gorsza ingerujący w nie, w dość nietuzinkowy sposób, jego przyjaciel natomiast potraktowany tak schematycznie, że aż bolało – inteligentny, przystojny, na pozór gburowaty i zbyt pewny siebie, wewnątrz wrażliwy i empatyczny. Niespodziewanie jednak szczerze ich polubiłam i dopingowałam w powziętych zamiarach. 

W obserwowaniu ich poczynań nie przeszkadzał mi nawet sposób prowadzenia powieści – przemyślenia autorki, które w zamierzeniu zapewne także nas miały skłonić do refleksji, stawały się parodią samych siebie – tak doniosłe, jakby objawiały prawdę co najmniej o sensie istnienia. Bardziej  od samych egzaltowanych wstawek irytujące było nagłe pojawianie się autora wszechwiedzącego, który z powagą zapowiadał, że bohaterów nie czeka to co sobie zaplanowali, gdyż „los chciał inaczej…”. Z biegiem czasu także to przestało mi jednak przeszkadzać, a nawet dość pozytywnie kojarzyć się z tą właśnie książką, trochę inną, lekko magiczną, a przede wszystkim ciepłą i napawającą otuchą.

Pomimo, iż autorka nie szczędziła swoim bohaterom trosk, za każdym razem w życiu tej czy innej osoby stawał ktoś kto bez wahania wyciągał pomocną dłoń. Choć chwilami wydawało się to nieco naiwne, było budujące. W Milanówku, do którego trafia Kamila każdy gotów jest nieść pomoc, sąsiadki wspierają się w ciężkich momentach, a w pogodne dni przesiadują w różanym ogrodzie i podziwiają jego piękno.

Sielski obraz co jakiś czas burzony jest przez demony przeszłości, które nadają całości pewną nie oczywistość. Mamy świadomość, że coś wydarzyło się w życiu bohaterów, jest to jednak zwykle nic więcej niż delikatnie zarysowane kontury tego, co naprawdę kryje się w środku. Jest to od samego początku wielki plus tej książki, gdyż informacje docierają do nas stopniowo, ukazują znane na postacie w innym świetle i manipulują naszymi uczuciami. Przeszłość protagonistów maluje się na naszych oczach, gdyż nawet oni nie znają wszystkich elementów układanki. Nadawało to całości dynamiki i sprawiało, iż nie mogłam się oderwać od lektury.

W żaden racjonalny sposób nie potrafię wyjaśnić dlaczego właśnie ta pozycja tak bardzo mnie pochłonęła ostatnimi czasy, a oczekiwanie na kolejną część było istną katorgą. Być może oczarował mnie różany ogród, może przemówił do mnie klimat tej powieści, a może ma ona po prostu to niezdefiniowane coś, które nie pozwala mi o niej zapomnieć?

Moja ocena: 4+