Kwiaty mają moc – to fakt znany nie od dziś. Potrafią
pocieszyć, wzbudzić radość, a nawet miłość. Na własnej skórze doświadczają tego niejednokrotnie urocze mieszkanki Milanówka, które w trylogii Katarzyny
Michalak połączyła miłość do kwiatów, wielkie serca, i pewien wspaniały różany
ogród.
„Zacisze Gosi” zasadniczo podzielona jest na dwa główne
wątki fabularne. Pierwszy z nich skupia się na przyjaciółce Kamili – głównej
bohaterki poprzedniej części- tytułowej Gosi, do której zaczynają powracać echa
przeszłości. Jednym z nich jest Jakub, który w ostatnim rozdziale „Ogrodu
Kamili” staje w progu dworku w Milanówku, aby wywrócić życie dwóch, niczego nie
spodziewających się kobiet, do góry nogami, drugą natomiast były mąż naszej
protagonistki, chcący pozyskać majątek małżonki.
Przyznać muszę, iż sam tytuł
jest dość mylący gdyż autorka dużo więcej uwagi w dalszym ciągu poświęca pannie
Nowodworskiej, aniżeli swojej tytułowej bohaterce. Nie wydaje się to złą decyzją, biorąc pod uwagę fakt, iż w życiu Kamili dzieje się i to całkiem sporo. Łukasz
– jej ukochany, nie mogąc pogodzić się z kalectwem będącym powikłaniem po
ciężkim wypadku samochodowym, wciąż ją odpycha, na domiar złego dziewczyna
sprostać musi wyzwaniom czekającymi na nią w firmie, którą przejmuje na czas rekonwalescencji prezesa. Jakby
tego było wciąż zbyt mało, autorka funduje nam oraz biednej dziewczynie prawdziwy
uczuciowy rollercoaster, w momencie wkroczenia do akcji Jakuba Kilńskiego – jej
dawnej miłości.
Obiektywnie rzecz ujmując to właśnie postać wpływowego biznesmena skradła tę część. Jest to niewątpliwie postać najbardziej dynamiczna
i chyba najciekawsza, którą tak naprawdę dopiero co poznajemy i której zmianę
obserwujemy w czasie trwania akcji. W tej części ukazuje się jego bardziej
ludzkie oblicze, a zarazem wraz z nim wkraczają nowe problemy. Jego pojawienie
się w progu Sasanki na zawsze odmienia życie Małgosi i Kamili. Pierwsza z nich
rozpoznaje w nim wybawiciela, który pomógł jej przeżyć po zamachu
terrorystycznym w londyńskim metrze, druga natomiast ma możliwość w końcu
poznać jego historię i wyciągnąć z niej przerażające wnioski, gdyż Jakub
Kiliński okazuje się ojcem Kamili Nowodworskiej. Tak… To jeden z bardziej
pokręconych wątków tej trylogii.
Po „Zaciszu Gosi” Jakub śmiało mógłby pretendować do tytułu
najbardziej pechowego faceta. Dlaczego? Przyjrzyjmy się jego historii ukazanej
w pierwszych rozdziałach tejże powieści. Młody chłopaka rozkochuje w sobie
nauczycielkę, która porzuca go gdy zachodzi z nim w ciążę. Nieświadomy niczego po 16-latch wiąże się z jej córką, z którą to niespodziewanie zrywa
kontakt po tym jak dowiaduje się, iż jej matką jest jego dawna miłość.
Rozgoryczona była kochanka goniąc go wpada pod autobus osierocając swoją
jedynaczkę, a mężczyzna miotany poczuciem winy nie ma odwagi odpowiedzieć na
którykolwiek z licznych maili nieświadomej z ich pokrewieństwa młodziutkiej
Kamili. A to jedynie fragment tej zajmującej historii niczym z brazylijskiej
telenoweli przeniesionej w Polskie realia…
Druga część trylogii kwiatowej uchodzić może za najbardziej
nacechowaną emocjonalnie. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałam się z powieścią
, w której autorka w takim stopniu znęcała się nad wykreowanymi przez siebie
postaciami. W „Zaciszu Gosi” nie ma bowiem nikogo, kto nie zostałby doświadczony
przez los. Autorka nie poprzestaje jednak na dręczeniu mieszkańców Milanówka
koszmarami z przeszłości rzuca im bowiem ciągle nowe kłody pod nogi. Było to
tak różne od tego co zaserwowała nam autorka w „Ogrodzie Kamili”, iż chwilami
wydawało się, że są to dwie odrębne historie. W trakcie czytania pewna mogłam
być tylko jednego – jeśli coś układa się dobrze znaczy to jedynie, że jest to
tylko cisza przed burzą.
Musze przyznać, że w pewien sposób uwielbiam tę serię; za
jej dość absurdalne pomysły, mające więcej wspólnego z wyobraźnią autorki,
aniżeli prawdziwym zżyciem, za jej lekką infantylność, i nieporadność językową.
Za na siłę wprowadzany dramatyzm, który wywoływał emocje odwrotne do
zamierzonych. Za trzeci osobowego narratora pojawiającego się nagle w trakcie
akcji, który w jakiś sposób sugeruje nam co wydarzy się za chwilę, tworząc tym samy niezamierzony komizm. Aż trudno uwierzyć, że powieść, która posiada tyle cech
charakteryzujących książki złe, naprawdę może się podobać – tak jednak jest,
choć przeczy to wszelkiej logice.
„Zacisze Gosi” daje naprawdę wiele radości podczas czytania,
pozwala się odprężyć i wywołuje szczery uśmiech na twarzy. Wprost nie mogę
doczekać się kolejnej części „Przystań Julii”, która przybliży nam sylwetkę
nowej sąsiadki protagonistek.
Widocznie z niektórym lekturami tak jest - owijają czytelnika swoją magią niczym
ciepłym kocem dając poczucie bezpieczeństwa
i świadomość, iż w życiu nie ma takich sytuacji, z których nie dałoby się
podźwignąć co na każdym kroku udowadniają nam przyjaciółki z Milanówka.
Moja ocena: 4+
Trylogia Kwiatowa:
"Zacisze Gosi"
"Przystań Julii"