"A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat"*
Książki z gatunku antyutopie, chwilę po ogłoszeniu planów ekranizacji "Igrzysk śmierci" szturmem zdobyły pierwsze miejsca w większości książkowych rankingach. Wytwory czerpiące z tego gatunku zaczęły nagle wyrastać w księgarniach niczym grzyby po deszczu. Nic w tym dziwnego. Antyutopie dają duże pole do popisu autorom pragnącym puścić wodze fantazji jednocześnie nie będąc spętanymi wizją swoich dzieł na uginających się półkach z literaturą fantasy. Jednak jedynie część z nich zdobędzie rozgłos, a także serca czytelników na całym świecie. Niewątpliwe serii "Delirium" udało się to. Nie wiem czy decydującym czynnikiem była w tym wypadku akcja marketingowa, czy sama pozycja posiada w sobie "pierwiastek doskonały", który tak upodobali sobie jej odbiorcy. Requiem będące zwieńczeniem trylogii z pewnością było jedną z gorętszych premier minionego kwartału zostało przyjęte przeze mnie jednak dość chłodno. Zresztą sami przeczytajcie co wynikło z mojej konfrontacji z tą książką.
Lauren Oliver przyzwyczaiła nas, do wręcz znikomych odstępów czasowych między poszczególnymi częściami. Requiem pod tym względem nie różni się zbytnio od swoich poprzedniczek. Napięcie związane z nagłym powrotem do akcji Alexa jest wyczuwalne, a nasza biedna Lena miota się między dawnym ukochanym, który oględnie rzecz ujmując nie jest zachwycony jej nowym związkiem, oraz zakochanym w niej bez pamięci Julianem. Odłóżmy tą kwestie jednak na bok i przyjrzyjmy się głównemu wątku, który dojrzewał przez ostatnie dwie części, aby teraz ostatecznie nabrać formy - czyli rewolucji, która ma zmienić oblicze świata. Grupa, do której dołączyła Lena jest nieliczna tak więc w ich wykonaniu obserwować będziemy mogli jedynie niewielkie działania spowodowane wkroczeniem na teren Głuszy porządkowych, których zadaniem jest wyniszczyć przeciwników remedium od środka paląc i niszcząc ich obozy, a ich samych zabijając. Dopiero poprzez kontakt z Ruchem Oporu wpadają w wir walki niosącej upragnioną wolność, okupionej jednak (jak w przypadku każdego zrywu) krwią.
Historia Leny po pewnym czasie staje się jednak nużąca, dlatego też jestem bardzo zadowolona z faktu, iż autorka zdecydowała się na stworzenie fragmentów prowadzonych zarówno od strony Leny jak i jej dawnej przyjaciółki Hany, biegnących niezależnie od siebie. Hana nie jest już jednak tą samą dziewczyną, która w "Delirium" pomagała Lenie w ucieczce do Głuszy. Przyjęła remedium, została sparowana z przyszłym burmistrzem Portland, oraz oczekuje na swój ślub. Jednakże dziewczyna nie zachowuje się jak pozostali wyleczeni - w dalszym ciągu śni, odczuwa lekką tęsknotę za dawnym życiem, oraz gryzące wyrzuty sumienia w stosunku do Leny, których pochodzenia czytelnik przez długi czas nie jest świadomy, próbując tłumić je poprzez pomoc rodzinie dawnej przyjaciółki, wypędzonej do dzielnicy biedoty po całym incydencie. Dodatkowo posiada pewien niepokój odnośnie swojego przyszłego męża posiadającego niezdrowe ambicje odizolowania, a także stopniowego wyniszczenia społeczeństwa sympatyzującego z ruchem oporu, oraz oddzielenia miasta od Głuszy grubym murem.
Życie Hany oraz życie Leny są oddalone od siebie o lata świetlne i zastawione ze sobą na zasadzie kontrastów, obie dziewczyny starają się jednak postępować słusznie przez co wzbudziły moją sympatię. Z chęcią czytałam także o powolnym wkupieniu się Juliana w łaski Odmieńców. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie jego hart ducha. Autorka jednak całkowicie sknociła sprawę wprowadzając znów postać Alexa, który po tej części zajął zaszczytne 2 miejsce na mojej prywatnej liście najbardziej denerwujących postaci. Już zakończenie "Pandemonium" nie wróżyło nic dobrego
Requiem nie jest wcale gorsze, ani lepsze od Pandemonium, jednak zważywszy na to, że jest to ostatnia część spodziewałam się czegoś więcej. Książkę odkładam jednak na półkę z poczuciem dobrze spełnionej misji polegającej na ukończeniu serii "Delirium", tym samym kończąc na obecną chwilę z książkami typu antyutopie, które z pewnością nie należą do mojego ulubionego gatunku.
Moja ocena: 4
*frag. "Mury" Jacka Kaczmarskiego
"Requiem" 4/6
Ocena serii: dobry -
(ocena serii nie jest średnią arytmetyczną ocen poszczególnych części)
Mnie ta książka o wiele bardziej przypadła do gustu, jak i jej poprzednie części, ale to może dlatego, że uwielbiam ten gatunek. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i bardzo mi się podobała! Druga i trzecia jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Delirium ogromnie mi się podobało, zakupiłam więc też drugą i trzecią część, ale jeszcze nie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńNa razie mam za sobą tylko pierwszą część, ale jakoś nie mogę się przekonać do kontynuacji ze względu na zakończenie "Delirium".
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę się wziąć i w końcu przeczytać "Delirium":) Coś ciężko mi jest się przekonać do tego typu literatury:)
OdpowiedzUsuńJa jestem po przeczytaniu pierwszej części i męczę się z jej recenzji, bo niby mi sie podobała, ale miała też sporo minusów, może dzis mi się coś uda o niej napisać. A i widzę, że druga część lepsza, trzeba sie zabrać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Na razie poluję na pierwszą część, ale kusi mnie cała trylogia.
OdpowiedzUsuńPo "Requiem" koniecznie muszę sięgnąć, żeby dowiedzieć się, jak w końcu zakończyła się historia Alexa i Leny ;)
OdpowiedzUsuńKurczę Avia powtarzam Ci to w cztery oczy i tutaj, bardzo bym chciała czytać Twoje recenzje, ale przepraszam Cię długość mnie dobija...
OdpowiedzUsuńMam całą trylogię i czekam na wolny czas na lekturę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam drugiej i trzeciej cześci, ale na pewno to zrobię. "Delirium" bardzo mi się podobało.:)
OdpowiedzUsuń