Poznajcie Jeremiasza Chuckiewicza - dla przyjaciół Norris - 32 letniego kawalera, z wykształcenia operatora filmowego, zarabiającego na chleb jako złota rączka od spraw odbiorników telewizyjnych i wszelkiego typu łączy, liżącego rany po nagłym rozstaniu z miłością swojego życia.
Początkowo zagłębiając się w życiowe perypetie Jeremiasza trudno jednoznacznie stwierdzić z jakim typem bohatera mamy do czynienia. Z maminsynkiem? Życiowym nieudacznikiem? Facetem, na którego uparł się los? A może osobą, która wyolbrzymia swoje problemy? Niemożność wydania jednoznacznej opinii bierze się z faktu, iż znając skutki jego życiowych porażek, nie potrafimy dojść ich przyczyn, gdyż autorka umiejętnie odkrywa przed nami kolejne elementy układanki dopiero wraz z rozwojem akcji skupiając się dokładniej na dwóch fatalnych w konsekwencji zdarzeniach- niechlubnego, tajemniczego rozstania i równie zagadkowego porzucenia świeżo rozwijającej się kariery pomimo nad przeciętnych zdolności.
Jakby za pomocą migawkowych ujęć poznajemy żywot głównego bohatera. Jego przyjaciół z filmowego światka, grono otaczających go zewsząd kobiet począwszy od 11- letniej córki sąsiadów, przez rodzicielkę, a na jędzy z piętra niżej skończywszy, oraz Martę - byłą dziewczynę - której wręcz mityczna postać przybliżana jest nam wyłącznie przy pomocy flashbacków. Dowiadujemy się również o codziennych zajęciach, zainteresowaniach i pasjach. Te ostatnie są szczególnie mocno intonowane, ku mojej zgryzocie. Jeremiasz jako wielbiciel wszelkiego rodzaju ptactwa z zamiłowaniem mówi o rożnego typu zagadnieniach ornitologicznych. Och, jak one wodują, a jakie mają upierzenie, zwyczaje, upodobania, bla, bla, bla. Nie trafiają do mnie takie rzeczy, co w rezultacie wpłynęło negatywnie na odbiór tego typu przypisów.
Jednakże koniec końców z kart powieści ujawnia nam się całkiem ciekawy portret mężczyzny, który od rzeczywistości dużo bardziej cenił iluzję, przez co nie do końca potrafił poradzić sobie z własnym życiem.
Książka niestety ma całą masę niespożytkowanego potencjału. Akcja mimowolnie obracająca się w kręgach związanych ze show biznesem wyjątkowo powierzchownie ociera się o ten temat, z którego w końcu, można czerpać garściami. Brakuje mocnego akcentu przez co całość jest dosyć bezbarwna, a kolejne sceny z życia głównego bohatera toczą się, zamiast śmigać do przodu. Zanik tak dobrze mi znanego u Grocholi humor też zbytnio nie pomaga. Ten pojawiający się co jakiś czas w "Houston, mamy problem"w moim odczuciu mocno kulał.
W tym całym morzu przeciętności, pozytywnie wyróżnia się jednka narracja, prowadzona od strony faceta. Zabieg ten nie obnażył jednak jedynie przywar męskiej części populacji, płci pięknej także się oberwało, przez co całość wypada dość autentycznie.
Na temat książki trudno przedstawić mi opinie choć trochę zabarwioną emocjonalnie. Powieść w moim odczuciu jest dość nijaka i nie posiada cech charakterystycznych. Nie mniej czyta się jej przyjemnie, nawet jeśli nie należy do najcieńszych, oraz doskonale sprawdza się w czasie wieczornych posiedzeń przy kubku z gorącą herbatą.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarze :D