środa, 6 maja 2015

"Zacisze Gosi" Katarzyna Michalak

Kwiaty mają moc – to fakt znany nie od dziś. Potrafią pocieszyć, wzbudzić radość, a nawet miłość. Na własnej skórze doświadczają tego niejednokrotnie urocze mieszkanki Milanówka, które w trylogii Katarzyny Michalak połączyła miłość do kwiatów, wielkie serca, i pewien wspaniały różany ogród.

„Zacisze Gosi” zasadniczo podzielona jest na dwa główne wątki fabularne. Pierwszy z nich skupia się na przyjaciółce Kamili – głównej bohaterki poprzedniej części- tytułowej Gosi, do której zaczynają powracać echa przeszłości. Jednym z nich jest Jakub, który w ostatnim rozdziale „Ogrodu Kamili” staje w progu dworku w Milanówku, aby wywrócić życie dwóch, niczego nie spodziewających się kobiet, do góry nogami, drugą natomiast były mąż naszej protagonistki, chcący pozyskać majątek małżonki. 

Przyznać muszę, iż sam tytuł jest dość mylący gdyż autorka dużo więcej uwagi w dalszym ciągu poświęca pannie Nowodworskiej, aniżeli swojej tytułowej bohaterce. Nie wydaje się to złą decyzją, biorąc pod uwagę fakt, iż w życiu Kamili dzieje się i to całkiem sporo. Łukasz – jej ukochany, nie mogąc pogodzić się z kalectwem będącym powikłaniem po ciężkim wypadku samochodowym, wciąż ją odpycha, na domiar złego dziewczyna sprostać musi wyzwaniom czekającymi na nią w firmie, którą przejmuje na czas rekonwalescencji prezesa. Jakby tego było wciąż zbyt mało, autorka funduje nam oraz biednej dziewczynie prawdziwy uczuciowy rollercoaster, w momencie wkroczenia do akcji Jakuba Kilńskiego – jej dawnej miłości.

Obiektywnie rzecz ujmując to właśnie postać wpływowego biznesmena skradła tę część. Jest to niewątpliwie postać najbardziej dynamiczna i chyba najciekawsza, którą tak naprawdę dopiero co poznajemy i której zmianę obserwujemy w czasie trwania akcji. W tej części ukazuje się jego bardziej ludzkie oblicze, a zarazem wraz z nim wkraczają nowe problemy. Jego pojawienie się w progu Sasanki na zawsze odmienia życie Małgosi i Kamili. Pierwsza z nich rozpoznaje w nim wybawiciela, który pomógł jej przeżyć po zamachu terrorystycznym w londyńskim metrze, druga natomiast ma możliwość w końcu poznać jego historię i wyciągnąć z niej przerażające wnioski, gdyż Jakub Kiliński okazuje się ojcem Kamili Nowodworskiej. Tak… To jeden z bardziej pokręconych wątków tej trylogii.

Po „Zaciszu Gosi” Jakub śmiało mógłby pretendować do tytułu najbardziej pechowego faceta. Dlaczego? Przyjrzyjmy się jego historii ukazanej w pierwszych rozdziałach tejże powieści. Młody chłopaka rozkochuje w sobie nauczycielkę, która porzuca go gdy zachodzi z nim w ciążę. Nieświadomy niczego po 16-latch wiąże się z jej córką, z którą to niespodziewanie zrywa kontakt po tym jak dowiaduje się, iż jej matką jest jego dawna miłość. Rozgoryczona była kochanka goniąc go wpada pod autobus osierocając swoją jedynaczkę, a mężczyzna miotany poczuciem winy nie ma odwagi odpowiedzieć na którykolwiek z licznych maili nieświadomej z ich pokrewieństwa młodziutkiej Kamili. A to jedynie fragment tej zajmującej historii niczym z brazylijskiej telenoweli przeniesionej w Polskie realia…

Druga część trylogii kwiatowej uchodzić może za najbardziej nacechowaną emocjonalnie. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałam się z powieścią , w której autorka w takim stopniu znęcała się nad wykreowanymi przez siebie postaciami. W „Zaciszu Gosi” nie ma bowiem nikogo, kto nie zostałby doświadczony przez los. Autorka nie poprzestaje jednak na dręczeniu mieszkańców Milanówka koszmarami z przeszłości rzuca im bowiem ciągle nowe kłody pod nogi. Było to tak różne od tego co zaserwowała nam autorka w „Ogrodzie Kamili”, iż chwilami wydawało się, że są to dwie odrębne historie. W trakcie czytania pewna mogłam być tylko jednego – jeśli coś układa się dobrze znaczy to jedynie, że jest to tylko cisza przed burzą.

Musze przyznać, że w pewien sposób uwielbiam tę serię; za jej dość absurdalne pomysły, mające więcej wspólnego z wyobraźnią autorki, aniżeli prawdziwym zżyciem, za jej lekką infantylność, i nieporadność językową. Za na siłę wprowadzany dramatyzm, który wywoływał emocje odwrotne do zamierzonych. Za trzeci osobowego narratora pojawiającego się nagle w trakcie akcji, który w jakiś sposób sugeruje nam co wydarzy się za chwilę, tworząc tym samy niezamierzony komizm. Aż trudno uwierzyć, że powieść, która posiada tyle cech charakteryzujących książki złe, naprawdę może się podobać – tak jednak jest, choć przeczy to wszelkiej logice.

„Zacisze Gosi” daje naprawdę wiele radości podczas czytania, pozwala się odprężyć i wywołuje szczery uśmiech na twarzy. Wprost nie mogę doczekać się kolejnej części „Przystań Julii”, która przybliży nam sylwetkę nowej sąsiadki protagonistek.
Widocznie z niektórym lekturami tak jest  - owijają czytelnika swoją magią niczym ciepłym kocem dając poczucie bezpieczeństwa i świadomość, iż w życiu nie ma takich sytuacji, z których nie dałoby się podźwignąć co na każdym kroku udowadniają nam przyjaciółki z Milanówka.

Moja ocena: 4+



Trylogia Kwiatowa:
"Zacisze Gosi"
"Przystań Julii"