wtorek, 18 grudnia 2012

"Wiek cudów" Karen Thompson Walker

"Ostatecznie zdarzają się nie te katastrofy, których oczekujemy, lecz te, których wcale się nie spodziewamy"

Koniec świata! Nadchodzi koniec świata! Wszyscy zginiemy!

Wpisując w google hasło "koniec świata" mamy możliwość zapoznać się z 11,100,000 proponowanymi wynikami. To niebagatelna liczba; może przestraszyć, szczególnie jeśli żyjemy w 2012 roku - roku cudów. Obecnie zostało kilka dni do końca świata przewidzianego przez majów, a jedyna zmiana, która nadeszła w ostatnich dniach to nagła odwilż. Ale kto wie czy 21 grudnia nie zastanie nas deszcze meteorytów, lub nagły potop? A może wszystko odbędzie się spokojnie, niezauważalnie, w spowolnieniu....

"Wiek cudów" traktuje właśnie o końcu świata.Walker do tematu podeszła jednak niekonwencjonalnie. W jej powieści brakuje nagłych katastrof, wybuchów, spektakularnych efektów. Dostajemy obraz życia na Ziemi, która z nieznanych względów ulega nagłemu spowolnieniu. Pory dnia i nocy wydłużają się, grawitacja przestaje działać według dawnych praw, rośliny usychają, zwierzęta powoli umierają. Człowiek jednak walczy i próbuje dostosować się do nowych warunków; próbuje znaleźć cudowne antidotum na wszystkie anomalie, które na powrót przywróci świat do formy.
Po kilku tygodniach hasło "spowolnienie" znika jednak z afiszy. Doba nieubłaganie wydłuża się, lecz fakt ten przestaje budzić panikę. Staje się czymś zwykłym, normalnym; czymś co zwykli szarzy obywatele muszą po prostu zaakceptować. Gdyż życie toczy się nadal. Ludzie zakochują się, nawiązują nowe znajomości, przyjaźnią się. Pomimo kruchego i niepewnego jutra cięgle istnieje jeszcze "dziś", o którym nie można zapomnieć.

Historia opisana przez Walker doskonale pokazuje, iż człowiek jest w stanie przystosować się do każdej sytuacji. Pomimo apokaliptycznego wydźwięku, dostajemy opis zwykłego życia zwykłych ludzi, choć zmierzających się z trochę inną, niż my sytuacją.

Powieść posiada potencjał, niestety nie jest on w pełni wykorzystany. Czytając słyszałam szelest przewracanych stron, a przed oczami miałam jedynie litery, układające się co prawda w sensowne zadania, nie posiadające w sobie jednak nic, co pozwoliłoby mi prawdziwie zatopić się w lekturze.
Jest to jednak na swój sposób ciepła a zarazem melancholijna opowieść o życiu, któremu po prostu trzeba stawić czoła.

Moja ocena: 3

Tytuł oryginalny: Age of Miracles
Data premiery: 2012-08-08
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Ilość stron: 300

1 komentarz:

  1. Nie przepadam za taką tematyką w książkach. Za samym wątkiem apokalipsy i owszem, ale musi być w tym jedno wielkie BUM, ja na przykład w Metrze 2033. Do melancholii za bardzo mnie nie ciągnie. Okładka kilka razy rzuciła mi się w oczy, jak kuśtykałam pomiędzy pułkami w księgarniach i tak się właśnie zastanawiam czy kupić, czy nie kupić. Po przeczytaniu recenzji chyba na razie podziękuję i wznowie moje poszukiwania w powieściach grozy i fantasy. |D

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarze :D