sobota, 3 listopada 2012

"Gildia magów" Trudi Canavan

"Gildia magów" rozpoczynająca "Trylogię Czarnego Maga" jest debiutem literackim australijskiej pisarki Trudi Canavan, wydanym w Polsce w 2007.  Rzadko zdarza mi się sięgać po książki z gatunku fantasy, zachęcona jednak licznymi pozytywnymi komentarzami postanowiłam zaryzykować i spróbować czegoś nowego.

Akcja utworu rozgrywa się na ziemiach Kyralii, a dokładniej w mieście Imardin.
Wraz z główną bohaterką - Soneą trafiamy w sam środek rutynowej czystki, mającej na celu oczyszczenie ulic z żebraków, złodziei i ogólnie pojętego pospólstwa. Setki osób pozbawionych dachu nad głową  przemieszcza się, wraz z całym dobytkiem do slumsów, aby wśród powszechnej biedy i ubóstwa ułożyć sobie na nowo życie. Całość przebiega pod czujnym okiem magów, ukrytych za magiczną tarczą, zapewniającą im ochronę i udaremniającą ataki ze strony protestującej ludności. Sonea chcąc dać upust swojej złości związanej z przesiedleniem na znak protesu ciska kamieniem, który ku jej zdumieniu pokonuje barierę i pozbawia przytomności jednego z magów. Pośród członków Gildii zapanowuje chaos - wśród bezdomnych znajduje się nieszkolona magiczka, której moc w każdej chwili może wyrwać się spod kontroli niszcząc ją, oraz całe miasto, a odnalezienie jej, staje się ich priorytetem.

Któż z nas, nie chciałby  znaleźć się choć na chwilę w świecie pełnym magii?  Poznawać jej tajniki, oraz szkolić się pod okiem wybitych magów?

Sonea z całą pewnością nie.
Przekonana o złych zamiarach członków Gildii, wraz z grupą przyjaciół ucieka w samo serce slumsów.

W książce występuje dwubiegowa konstrukcja fabuły. Jednocześnie obserwujemy uciekającą Soneę jak i poszukujących ją członków Gildii, przy czym ciekawszy dla mnie, był właśnie ten drugi wątek.
Slumsy ukazane przez Canavan były dla mnie wyjątkowo nijakie. Ugrzecznienie ich, spowodowane zapewne przystosowaniem książki także do młodszej grupy wiekowej, sprawiło, iż środowisko to nie posiadło pazura. Ciągłe wspominanie o brudzie, biedzie i półświatkach tam występujących, nie sprawiło, że uwierzyłam w to. Co innego świat magów.
Życie w Gildii wraz z obowiązującymi tam zasadami, splendorem napotykany na każdym kroku, oraz magiczną otoczką, wydawało mi się dużo bardziej interesujące, niż życie w biednej dzielnicy. Tam wszystko było żywsze, a przez to bardziej interesujące.

W przypadku postaci obowiązuje niestety taka sama zasada. Mieszkańcy slumsów, tzw. bylcy byli bez wyrazu. Niby każdy z nich posiadał indywidualne cechy, w moich oczach, wszyscy wydawali się jednak jednakowi. Sonea początkowo, także nie odbiegająca od tego schematu, zachowująca się niczym marionetka w rękach lalkarza, z biegiem czasu, na szczęście, przechodzi coś na wzór wewnętrznej przemiany.
Społeczeństwo magów wypadało dużo lepiej na tle tej przepełnionej szarościami papki. Rothen, kojarzący mi się nieodmiennie  z Obi Wan- Kenobim z "Gwiezdnych wojen", pełen ciepła, dobroci i cierpliwości, jego przyjaciel Dannyl, czy pozostali, mają wyraźny rys charakterologiczny. Nie można zapomnieć także o Akkarinie przemykającym niczym cień między stronnicami książki, skrywający tajemnice tak samo mroczne jak kolor jego szaty.

Trudi Canavan pisze łatwym językiem, który dzięki licznym opisom przemawia do wyobraźni. Mocną stroną książki z całą pewnością są jednak dialogi - niewymuszone, stroniące od teatralności. Pomimo dość ciekawego pomysłu zarysu świata, fabuła nie przyprawia o szybsze bicie serca. Toczy się spokojnie, bez gwałtownych zwrotów akcji. Ma to jednak swój urok. Pozycja okazuje się idealna do czytania przed snem, gdy potrzeba wyciszenia i uspokojenia.

"Gildię magów" traktuję jako swoistego typu preludium do pozostałych części. Pomimo wszystkich niedociągnięć autentycznie jestem ciekawa jak potoczy się akcja w kolejnych tomach i z całą pewnością po nie sięgnę.

Moja ocena: 3+ 

Wydawnictwo: Galeria Książki
Data premiery: 2007-10-19
Ilość stron: 520


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarze :D