"Kwiaty
na poddaszu” będące pierwszą częścią sagi o losach rodziny
Dollangangerów są powieścią tworzącą swoistego typu uczucie
klaustrofobii oraz głęboko zakorzenionego niepokoju. Jej dość
kontrowersyjna wymowa sprawiła, że doczekała się dużego grona
czytelników, którzy z wypiekami śledzili losy najmłodszych
latorośli tegóż klanu. W ostatnim czasie postanowiłam na własnej
skórze sprawdzić siłę przyciągania tej książki i zatopić się
w mroczne i grzeszne tajemnice pewnej niemożliwie bogatej rodziny.
Czwórka
rodzeństwa wiodła szczęśliwe i dostatnie życie przy boku
kochających rodziców. Ich poukładany świat lęgnął jednak w
gruzach wraz ze śmiercią ojca. Rodzina Dollangangerów z powodu
licznych zadłużeń zmuszona jest opuścić dom wraz z całym
majątkiem i przeprowadzić się do rodziny matki, która
wydziedziczyła ją wiele lat temu. Tak właśnie zaczyna się
wieloletni koszmar Chrisa, Cathy, oraz bliźniąt Carrie i Corego,
którzy zostają zamknięte na tytułowym poddaszu z nakazem
nieopuszczania go, aż do śmierci dziadka, do którego łask chce na
powrót wrócić wyrodna córka w celu ponownego wpisania do
testamentu. O dzieciach wie jedynie ich diaboliczna babcia,
traktująca ich jako czercie podmioty nie mających prawa do
egzystencji. Zapomniane przez świat, coraz rzadziej odwiedzane przez
matkę, próbującą drogimi prezentami utrzymać ich miłość,
marzące o słońcu i wolności będą zmuszone przystosować się do
nowych warunków i pielęgnować ostatnią iskrę nadziei.
"Kwiaty
na poddaszu” posiadają wszystkie cechy potrzebne do przyciągnięcia
uwagi czytelnika. Mamy potężną i niewyobrażalnie bogatą rodzinę
ukrywającą trupy w szafie, mamy kazirodcze związki i dzieci
płacące za grzechy rodziców. A to wszystko rozgrywające się w
ciasnych odizolowanych pomieszczeniach, którym przyszło żyć
głównym bohaterom.
Cathy
– narratorkę wydarzeń – poznajemy jako 12-letnią dziewczynkę,
która opowiadając swoją historię próbuje w pewien sposób
rozliczyć się z przeszłością. Zamknięcie na poddaszu mające
wedle zapowiedzi matki trwać kilka dni, następnie kilka miesięcy,
a ostatecznie kilka lat staje się dla niej prawdziwą szkołą
życia. Będąc od zawsze bliżej z ojcem z łatwością, w
przeciwieństwie do brata, potrafi dostrzec obłudę matki. Z biegiem
czasu przed dziećmi ujawnia się o wiele więcej prawd. Wychodzi na
jaw, iż ich rodzice byli ze sobą spokrewnieni (ich matka wyszła za
swojego wujka), za co bogobojni, a wręcz ogarnięci dewotyzmem, dziadkowie wykreślili ich z rodziny, nowo poznana babcia - dyktator, traktuje ich
jak wybryki natury, a matka nade wszystko ceni sobie pieniądze i
gotowa jest poświęcić własne dzieci, aby osiągnąć cel.
Rodzeństwo
pozbawione wsparcia i pomocy ze strony dorosłych na ponurym poddaszu
tworzy swój własny świat. Cathy i Chris stają się zastępczymi
rodzicami dla bliźniaków dając im potrzebne ciepło i miłość. Tworzą
namiastkę wolności ozdabiając poddasze wedle zmieniających się
pór roku, z nadzieją patrzą w przyszłość nie zaniechając starań
o spełnienie marzeń. Jednocześnie potrzeba bliskości drugiego człowieka sprawia, że zaczynają niebezpiecznie się do siebie zbliżać.
Sposób prowadzenia powieści chwilami
przypominał mi film „Błękitna laguna”. Tak samo jak tam mamy
przedstawiony proces dorastania dzieci zostawionych samych sobie,
które w najważniejszym etapie swojego życia, w którym więcej
jest pytań niż odpowiedzi, nie mają styczności z innymi ludźmi.
Porównanie to nie można zaliczyć jednak do zalet, gdyż film jak
dla mnie był wyjątkowo kiczowaty i irytujący. Książka niestety
posiada niektóre jego cechy. Chwilami staje się zbyt patetyczna i
melancholijna. W dużej mierze jest to wina przedstawienia historii z
perspektywy czasu. Obserwowanie całości oczami 12-letniej
dziewczynki, której sposób myślenia zmienia się wraz z rozwojem
sytuacji byłby dużo bardziej naturalny niż to co otrzymaliśmy.
Siłą
napędową książki jest jej kontrowersyjność. Amoralność, zło
zakorzenione gdzieś głęboko w ludzkiej psychice, wszelkiego typu
patologie w czasie premiery mogły wywołać szok obecnie jednak
rzadko które historie potrafią wzbudzić takie emocje. W końcu w
„Kwiatach na poddaszu” nie było niczego o czym wcześniej już
nie czytaliśmy. A przynajmniej tego, czego nie widziały osoby, które
choć raz miały styczność z sagą Martina, w której trup ściele
się gęsto, każdy sypia z każdym, a pieniądz rządzi światem. I
choć nie świadczy to może najlepiej o otaczającej nas
rzeczywistości prawdą jest jednak, że wiele przerażających rzeczy obecnie
kwitujemy jedynie wzruszeniem ramion.
Książkę
Andrews czyta się dość szybko dzięki sprawnie prowadzonej fabule.
Czytelnik z ciekawością obserwuje losy rodzeństwa, które znalazło
się w tej niecodziennej sytuacji. Trzeba przyznać, że pomimo
ponurej treści, powieść sama w sobie nie jest mroczna czy
przytłaczająca przez co nie wzbudza niepokoju powodującego ścisk
w żołądku. Podejrzewam, że wcześniej czy później sięgnę po
kolejne części i zatopię się w dalsze losy młodych
Dollangangerów.
Moja
ocena: 4+
Mam w planach, ostatnio moja ciocia również czytała i mnie zachęcała :)
OdpowiedzUsuń"Kwiaty na poddaszu" czytałam już jakiś czas temu. Ode mnie dostała lepszą ocenę, choć może właśnie dlatego, że była to jedna z moich pierwszych książek o poważniejszej tematyce. W tej chwili przede mną już tylko ostatnia część serii i jestem jej bardzo ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuńTeraz zbliża się święto zmarłych. Zabawnie wyszło. Kupowałam sobie kwiaty do domu, artykuły florystyczne i takie tam. Nagle natrafiłam na znicze hurtownia i co się okazało? Na tej samej stronie można kupić poza kwiatami znicze w bardzo korzystnych cenach. Czego chcieć więcej? :)
OdpowiedzUsuń