sobota, 27 października 2012

"Igrzyska śmierci" Suzanne Collins

"Igrzyska śmierci" weszły na rynek wydawniczy w 2008 roku i od tej pory zdążyły nieźle namieszać.
Ostatnimi czasy dzięki ekranizacji, która okazała się ogromnym komercyjnym sukcesem, ponownie zrobiło się o nich głośno.
Antyutopia nie jest niczym nowym, ani nieznanym, Collins jednak zapoczątkowała falę, która zalała świat literacki i zdetronizowała sposób tworzenia na modłę sagi Zmierzch.

Akcja utworu toczy się na ruinach dawnej Ameryki Północnej. Rozciągające się na nich futurystyczne państwo Panem z Kapitolem na czele, otoczonym przez 12 podległych mu dystryktów odpowiedzialnych za różne gałęzie przemysłu. Narratorką książki jest Katniss Everdeen mieszkanka najbiedniejszego z dystryktów, która zostaje uczestniczką tzw. Głodowych igrzysk; imprezy organizowanej przez Kapitol, polegającej na walce na śmierć i życie 24 dzieci w wieku od 12 do 18 lat wyłonionych w losowaniu, relacjonowanej na żywo w telewizji, będącej karą za bunt sprzed 74 lat.
Pierwsze co rzuca mi się na myśl, gdy słyszę hasło "Igrzyska..." to bardzo dobrze przemyślana fabuła. Jestem pełna uznania dla autorki, gdyż naprawdę rzadko zdarza mi się spotkać z pozycją, w której wszystkie zawiłości są logicznie wyjaśnione, ciąg przyczynowo-skutkowy nie szwankuje, a fabuła nie posiada "dziur" wielkości strusiego jajka. Całość oparta jest na silnych fundamentach przez co bez trudu można uwierzyć w tę historię.

Igrzyska, gdyż to właśnie one stanowią oś na której opiera się całość , stanowią widowisko okrutne, nieludzkie i przerażające. Początkowa to co miało być jedynie karą za bunt dystryktów i ostrzeżeniem na przyszłość z biegiem czasu stało się rozrywką dla wyższych sfer.  Utworzony został niespisany podział na ludzi i podludzi. Tych, którzy zabijają (choć nie bezpośrednio) i tych których zabić można. Okrucieństwo wynikające z tego faktu sprawia, iż na samą myśl jeży mi się włos na głowie.

Mieszkańcy Kapitolu niczym starożytni Rzymianie pragnęli "chleba i igrzysk".
Oczywiście dla "światłych" ludzi  "zwykła rzeź" byłaby czymś zbyt pierwotnym i niepoprawnym. Dlatego też trybutów (uczestników igrzysk) traktowano niczym celebrytów w wytrawnym talk show. Ich walka zaczynała się jeszcze poza areną, gdy musieli przed milionami widzów pokazać się z jak najlepszej strony; zaimponować wyglądem, manierami, elokwencją. Największą oglądalność i tak zyskiwały jednak zmagania trybutów, na specjalnie przygotowanej do tych celów arenie, będącymi niczym marionetki w rękach kapitolończyków, którzy decydowali o ich "być" lub "nie być". Niczym samozwańczy bogowie, sterowali całym krwawym widowiskiem pilnując, aby poziom "rozgrywki" nie spadł. Tworząc własne prawa i zasady, na przekór wszystkiemu i wszystkim. Uwidacznia się to nie tylko podczas samych igrzysk, lecz także we wspomnianych w międzyczasie wcześniejszych próbach tworzenia nowych gatunków, próbach udoskonalania przyrody i zapanowania nad nią.
Jak w tym wszystkim odnajduje się jednak główna bohaterka?
Jedynym celem Katniss jest przeżyć i powrócić do rodziny. Jest silna i nie ugięta; zahartowana życiem i potrafiąca się z nim zmierzyć. Jej działania nie są zbyt skomplikowane; odpowiada złem za zło, dobrem za dobro. Wykorzystuje każdy dostępny jej rodzaj broni, nawet jeśli jest nią miłość.

Choć sam pomysł takiego obrotu spraw jest intrygujący, wątek miłosny, w moim odczuciu, był wepchnięty na siłę, jakby autorka za wszelką cenę chciała dopasować się do panujących trendów. Niestety zdechło - jak powiada moja nauczycielka matematyki. Katniss Everdeen istna królowa lodu nijak nie współgra z wyobrażeniem romantycznej kochanki.

Świat wykreowany przez Collins ukazany jest na zasadzie kontrastów. Z jednej strony biedne dystrykty, których mieszkańcami są ciężko pracujący ludzie, żyjący w ubóstwie i strachu przed władzami, z drugiej natomiast bogaty Kapitol pełen przepychu i blichtru, którego mieszkańcy dla rozrywki organizują coroczne "rzezie niewiniątek". Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić czy zwykłymi "szarymi" obywatelami  kieruje żądza krwi, czy po tylu latach znieczulicy społecznej pojęcie dobra i zła zatarło swoje znaczenie i pozwoliło w oderwaniu od rzeczywistości obserwować to wszystko po drugiej stronie szklanego ekranu.

Co tyczy się spraw czysto technicznych książka posiada bardzo ciekawy sposób narracji - pierwszoosobowej w czasie teraźniejszym.
Sposób pisania Collins jest poprawny, lecz nie wybitny, fabuła jednak z nawiązką rekompensuje wszytkie niedociągniecia w dialogach, czy opisach.

 Wizja świata ukazana w książcej jest przerażająca. Świadomość beznadziejności sytuacji odczuwa się na każdej stronie. Jeszcze długo po odłożeniu historia ta tkwiła mi w głowie i nie pozwoliła zmrużyć oka. Z całą pewnością "Igrzyska..." są książką, którą warto przeczytać i gorąco namawiam do tego każdego kto się jeszcze waha.

Moja ocena: 5


Wydawca: Media Rodzina
Data premiery: 2009-05-06
Ilość stron: 351






8 komentarzy:

  1. Od tej recenzji aż mam chęć na ponowne chwycenie owej książki w dłonie. Niestety rzeczywistość jest dobijająca, bo książkę wypożyczyłam...
    nimniej jednak bardzo mi się podoba gładkość języka i lekkość z jaką recenzjujesz <3
    Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. ...pierwszy raz, ktoś zachęcił mnie do czytania książki xDD... zazwyczaj książek nie czytam, ale ta zapowiada się ciekawie Owo ...dzięki tej recenzji, będę miała jakieś zajęcie! c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się może odniosę do całości trylogii. Inaczej się nie da zrecenzować (przynajmniej w moim stanie ;))
    Piąteczka za wątek miłosny!
    Książki fajne, ale BYŁYBY świetna gdyby nie ów wątek miłości. Zepsuł wszystko. Gdyby nie on, byłaby to fascynująca opowieść o instynktach i zachowaniach ludzi, których po prostu nie da się wyplenić i o błędnym kole z tym związanym.
    A tak to powstała ociekająca kisielem historia o tym jak trudno być nastolatką...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, to znów ja... :)

    Kiedyś myślałam, aby ją wypożyczyć i przeczytać pomiędzy jedną lekturą, a drugą. Czytając tę recenzję, mam większą ochotę na "Igrzyska...", aby przekonać się, czy jest warta uwagi. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z całą pewnością warto:) Książka nie jest długa, więc nawet jeśli nie przypadnie Ci do gustu, nie poświęcisz na nią zbyt dużo czasu

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytam książek tego gatunku, lecz muszę przyznać że twoja recenzja mnie zaintrygowała. Napisana jest schludnie i logicznie. Jeśli będę miał okazje na pewno sięgnę po książkę a i na blog będę zaglądał częściej ^^ Pozdrawiam Eldurn

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój styl pisania zawsze mi się podobał, mam nadzieję, że w niedługim czasie przeczytam coś naprawdę twojego:)
    Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz na myśli moją "książeczkę" to jeszcze trochę musisz poczekać :)Uzbrój się w cierpliwość :D

      Usuń

Serdecznie dziękuję za komentarze :D